Jesteście najbliższą mi grupą ludzi żyjących na tej planecie. Odnajduję pomiędzy nami sporo pomostów takich jak wrażliwość czy umiłowanie mamy Ziemi i jej ludzkich oraz pozaludzkich mieszkańców. Pozwalam sobie pisać do Was chociaż to co chcę napisać momentami będzie ostre. Zdecydowanie nie wszystkie słowa są do Ciebie.
Mam również jasność, że stawiam znacznie wyższe wymagania społeczności, wspólnocie, festiwalowi, który w swoich hasłach, założeniach i programie odwołuje się do tego co święte, duchowe, mistyczne. Poza ostrymi słowami staram się by list ten był jasny, wspierający, inspirujący (zaklęcia szamańskie są cytatem moich opiekuńczych duchów – jeśli dasz sobie chwile na ich rozpoznanie jest szansa, że znajdziesz pod słowami coś zdrowego dla siebie).
Moją intencją jest troska o osoby poddawane nadużywającym duchowo praktykom oraz brak zgody na pewne treści, zachowania oraz sposoby pracy podczas prowadzenia tak zwanych kręgów. Jestem również zniesmaczony uproszczoną duchowością, mnożącymi się zakłamaniami dotyczącymi tego czym jest szamanizm czy podróż szamańska, wezwaniami niektórych mówców i mówczyń, którzy przyswoili sobie słownik niedualności ale nie rozpoznali czym jest niedualność i służba społeczności jednak dobrze rozpracowali jak na społeczności zarabiać.
Trwa czas festiwali – a tych, dotyczących duchowości, przybywa w Polsce. Dostrzegam w tym zjawisku wielką moc i potencjał, i odpowiedź na autentyczny głód duchowości rozumianej jako opozycja do opresyjnego, wykluczającego systemu religijnego. Dostrzegam w tym zjawisku również ciemne obszary, ryzyko nadużyć oraz ukrywania lub ucieczki od problemów pod wzniosłymi hasłami. Daję sobie prawo pisać do Was w przejęciu, czując się jakbym pisał list do drogiej osoby. Daję sobie prawo pisać zarówno jako uczestniczący w części festiwalowych wydarzeń i jako prowadzący na festiwalach wykłady, warsztaty, prelekcje. Doświadczenie uczestniczenia w festiwalach, retreatach oraz przysłuchiwanie się prowadzącym kręgi, warsztaty, ceremonie jest bezpośrednią inspiracją tego listu.
Uważam, że zapraszanie do praktyki duchowej wymaga czegoś więcej niż przyswojenie słownika i pojęć z zakresu niedualności, duchowości, szamanizmu, psychoterapii i szeroko rozumianego rozwoju osobistego. I uważam, że prowadzenie grupy ludzi, zwłaszcza wrażliwej, podatnej na sugestie lub cierpiącej, poszukującej ukojenia wymaga czegoś więcej niż osobiste, ekstatyczne, głębokie, mistyczne doświadczenia. Czegoś więcej niż umiejętność wyruszania w podróże szamańskie. I czegoś więcej niż umiejętności udzielania odpowiedzi lub dzielenia się opowieściami. Wskazywanie drugiej osobie kierunku w jaki ma pójść, dotykanie jej ciała, wpływanie na tempo oddechu, ruch ciała i emocji, sposób myślenia drugiej osoby dotyczy odpowiedzialności.
Nie umniejszam istocie osobistych, mistycznych doświadczeń, ich bogactwa oraz mocy opowieści. W odpowiednich warunkach wszyscy mamy możliwość doświadczenia tej głębi. Piszę o potrzebie posiadania konkretnych narzędzi służących pomaganiu. A jeśli jest to praktyka szamanizmu niezbędna jest relacja z przynajmniej jednym duchem opiekuńczym. To one daję instrukcje, pomagają stworzyć konkretne, oryginalne narzędzia lub w umiejętny sposób korzystać z tych dostępnych (takich jak bęben szamański). W praktyce szamańskiej podstawowym narzędziem jest ciało, człowiek – który nie jest jednak źródłem. Istotne, by człowiek ten znał drogę do źródła. I pomógł pracującej z nim osobie samodzielnie do tego źródła dotrzeć, tym samym pomagając jej osiągnąć wolność (również od samego siebie). Stoi to w sprzeczności z przywiązywaniem do siebie osób przychodzących po pomoc, uwodzeniem ich opowieściami, obietnicami, fatamorganą.
Duchowe nie znaczy lepsze niż świeckie. Podział na duchowe i świeckie jest zaprzeczeniem duchowości. Ta nie jest wyizolowaną od życia przestrzenią. Jeśli duchowość nie dotyczy codzienności niesie w sobie ryzyko kultu albo właśnie nadużyć, zamiatania spraw, a zatem zaśmiecania ciała, umysłu, emocji ale i Ziemi.
Obserwuję jak wiele osób trafia do duchowego kręgu z potrzeby miłości, autentycznego głodu bycia osobą kochaną, pokochaną, ukochaną (zaklęcie brzmi „miłość potrafi powiedzieć tak i miłość potrafi powiedzieć nie”). Mówienie „tak” wszystkiemu co przychodzi (w kręgu) nie jest głęboką duchową praktyką. Jest masochistyczną lub sadystyczną praktyką braku szacunku i rozpoznania. Alternatywą oczywiście nie jest mówienie „nie” wszystkiego co przychodzi podobnie jak każda uproszczona odpowiedź na pytanie: jak żyć. I skoro już udzielasz komuś odpowiedzi na to pytanie czy masz to pełne jasności przekonanie, że wiesz jak żyć? I że Twoje życie, Twoje wybory, Twoje relacje, Twoi ludzie potwierdzają tę odpowiedź silniej niż Twoje słowa?
Myślę o licznych wezwaniach prowadzących kręgi do przekraczania siebie, poddania siebie, zaufania procesowi, do wznoszenia energii. Myślę o odpowiedziach na pytania, odpowiedziach które mają oparcie w tym co zasłyszane, być może również rozsądne ale odległe od źródła. Jest coś upajającego i niebezpiecznego w możliwości zagarnięcia i wpływania na poszukującą osobę, grupę. I jest wiele odmian braku trzeźwości. Nie jest potrzebny alkohol, nie są potrzebne enteogeny, to mogą być słowa guru, mistrza, nauczyciela, to może być energia grupy.
Nie jest sztuką odlecieć. I nie jest prawdą, że czas (również traktowany jako ludzki, strukturalizujący wymysł) nie ma znaczenia. Nie jest prawdą, że dotrzymanie (lub jasne i uczciwe rozwiązanie) umowy nie ma znaczenia – gdyż wszystko jest takie jak ma być. Nie jest prawdą, że stawienie się punktualnie na umówione spotkanie nie ma znaczenia. Jeśli stawiasz się do służby ma i będzie miało znaczenie jak traktujesz czas oraz osoby, z którymi się umawiasz dbając o przestrzeń dla tych, którzy czekają.
Jestem zmęczony uspokajającymi, pocieszającymi i mętnymi wezwaniami duchowych nauczycielek i nauczycieli twierdzących, że wszystko układa się doskonale i ułoży się tak jak ma być i wszystko jest już na swoim miejscu. Brak w tym rozpoznania, że własna praktyka duchowa to przywilej. Brak w tym rozpoznania pozaludzkich mieszkańców potrzebujących ochrony i wsparcia, którzy teraz wymierają wskutek naszych działań. Brak w tym uczciwej pomocy potrzebującym przy jednoczesnym braku gotowości do pełnego uleczenia siebie. I tak, znam to doskonałe, istniejące miejsce, w którym wszystko jest na swoim miejscu – obecnie jednak, tak jak Ty, posiadam ciało i wynikającą z tego faktu służbę.
W duchowej przestrzeni zainfekowany duchowo nauczyciel czy nauczycielka może zarażać, usypiać, prowadzić na manowce. I mogą mijać długie lata we wspólnotach wnoszących wzniosłe słowa, w których odtwarzane są traumy, a dzieci i ich potrzeby pozostają ignorowane.
Zgubiłem się kiedyś. I mnie zgubiono. Tak bywa, pewnie każdy z nas to przeżył. Byłem na festiwalu duchowym, setki osób i nie zliczę ile razy usłyszałem ze sceny informację o zgubionym dziecku. Gdy zgubi się dziecko: co to znaczy? To oczywiście może się wydarzyć w każdym tłumie i każdemu, najbardziej opiekuńczemu rodzicowi. Zrozum mnie proszę dobrze. Pozostałem poruszony ilością wezwań z festiwalowych scen dotyczących zgubionych dzieci, w różnym wieku. Nie kreślę tutaj wspólnego mianownika dla zgubionych dzieci czy rodziców, każde zgubienie jest inne i może wynikać z odmiennych powodów. Kluczowe w tym jest dziecko. Wyobrażam sobie jak zatrważające może to być doświadczenie – poszukiwania najważniejszej osoby. Wracam myślą do rodzica, być może tak bardzo pochłoniętego samym sobą i własnym (ekstatycznym lub nieprzyjemnym) przeżyciem, że zapomniał o najważniejszym zadaniu rodzica. O trzymaniu przestrzeni dla dziecka, zwłaszcza w miejscu wypełnionym setkami ludzi (w duchowych kręgach zagrożeniem nie są tylko ludzie). Wracam dobrą, współczującą myślą do dorosłego człowieka, który został kiedyś zgubiony, być może więcej niż raz. Dosłownie i metaforycznie. Wtedy tracimy siebie, gdy część pełni została zgubiona, zapomniana, porzucona, odepchnięta. Gdy nie było miejsca na tą, tego kim jestem. Powierzchowna praktyka duchowa może pomóc zapomnieć, może wskazać miejsca schronienia, odlotu, zapomnienia – nie przywróci jednak zagubionej części siebie. Zaklęcie brzmi „Gdy kocham utrzymuję przy życiu”. Czy możesz dać sobie chwilę, by to rozpoznać?
Brać odpowiedzialność za siebie, za swoje dziecko, za osobę, która przychodzi w potrzebie, za ziemię – to wszystko łączy się jedną i tą samą nicią.
Widziałem tak wiele odlotów i prawdopodobnie zbyt mało lądowań. Takich z lekcją do odrobienia, z ukochanym zadaniem do wypełnienia (zaklęcie brzmi „pokochaj zadanie”). Lądowań osadzających w ciszy, pracy, dyscyplinie i miłości, oczywiście. Jednak ta nigdy nie jest nadużyciem.
To naturalne, że czasami istotne jest odpoczywać (zaklęcie brzmi „Bądź, nic nie rób jeśli zechcesz, ale nie osiadaj w gnuśności”), być w przepływie, integrować. Tak samo istotne jest pracować, uczciwie pracować na rzecz społeczności, ziemi, potrzebujących (zaklęcie brzmi „Wykonuj swoją pracę nawet jeśli inne brzmią kusząco”). Intensywne zanurzenie w duchowy rytuał, ceremonię, ma sens jeśli przynosi lekcję, którą możesz wprowadzić w życie tym samym czyniąc to życie pełniejszym, zdrowszym, korzystniejszym nie tylko dla Ciebie, ale i innych istot. Jeśli zanurzasz się w rytuały czy ceremonie by zapomnieć, odlecieć – być może należysz do tych, którzy wymienili męczącą i nielubianą pracę w korporacji, picie alkoholu i palenie papierosów na uzależnienie od braku zobowiązań i duchowe odloty.
Posiadanie platformy, osób obserwujących, tuby, nie jest automatyczną opowieścią o jakości głoszonych słów. Może to być opowieść o byciu osobą rozpoznawalną. Mam dość duchowych wezwań do przebudzenia od osób, które śnią swój kapitalistyczny sen. I pomnażają swoje bogactwo sprzedając afirmujące, przetworzone słowa niedualistycznych mistrzyń i mistrzów (tych, którzy mieli świadomość, że rozpoznanie niedualności tożsame jest z służbą).
Narzędzie, które Ci służy prawdopodobnie nie jest uniwersalne. Twoja droga jest Twoją. To wielki dar jeśli umiesz na nią zaprosić i podzielić się uzdrawiającym spotkaniem na tej drodze, zainspirować żywą opowieścią, przekazem, pieśnią. Jeśli jednak prowadzisz po swojej drodze, po swoich śladach, odbierasz podążającym możliwość wybrania własnej drogi i prawdopodobnie budujesz wokół siebie niezdrową wspólnotę.
Gdy na festiwalu cena obiadu z 35 zł skoczyła w dwie doby na 38 zł – zastanawiam się o czym jest to opowieść? I mi zdarza się zapomnieć, skorzystać z plastiku. O tak, popełniam tak wiele błędów. Zarazem zastanawiam się dlaczego tak niewielu pochłoniętych duchowością nie zabiera swoich misek, kubków, sztućców? Jak połączyć wylewane szczerze łzy i pokłony składane Ziemi, pełne autentycznej wdzięczności z brakiem ochoty na praktykę? Tę dosłowną praktykę szacunku wobec Ziemi. Tak naprawdę proste chociaż wymagające gesty.
Perspektywa szamańska ze względu na moją praktykę, prowadzone przeze mnie kursy i warsztaty jest mi najbliższa. Chcę więc napisać również o praktyce szamanizmu. Obserwuję z dystansem neoszamańskie korzystanie z szamańskich narzędzi, nie zakładam w tym świadomego lekceważenia. Obserwuję jednak wyraźne zagarnianie przez duchowy świat szamańskich narzędzi traktowanych jako rekwizyty, ozdoby, dodatki. Być może to brak rozpoznania, świadomości. A może potrzeba skorzystania z mocy, którą na przykład oferuje krąg, bez uczciwego uznawania mocy. Krąg jest dla mnie ważnym, uświęconym, leczniczym narzędziem, z którego korzystam i które od lat staram się rozpoznawać. Wiem, że czasami (w przestrzeni festiwalowej) zdrowsze będzie dla mnie zebranie osób w innej formie niż krąg, ponieważ nie będzie możliwości uczciwego uszanowania kręgu i pozostających w nim osób oraz duchów. Jeśli zapraszasz do kręgu czy każdy ma w nim swoje, równe miejsce? Jeśli nie – po co zapraszasz do kręgu i jak traktujesz tych poza kręgiem, do których zwracasz się tak samo jak do tych w kręgu? Jaka moc trafia do kręgu jeśli ten nie jest trzymany?
Myślę też o kamieniach, bliskich mi krewnych, domach ducha. Z troską obserwuję je wyłożone jako towary, rzecz handlu w przestrzeniach, od których oczekiwałbym uszanowania kamieni. Rozpoznania tych pod stopami, śpiących w ziemi i zasługujących na spokój. Każdy kamień jest szlachetny.
I o piórach też myślę. Bo jeśli pióro służy wyłącznie dekoracji mojego ciała jaką tym samym snuję opowieść o ciele ptaka? Jak głęboko sięga moja świadomość korzystania z części ciała tego ptaka? Co z duchem pióra, duchem ptaka?
Myślę również o naciąganiu na zbliżenie, romans, seks grając uduchowioną postać. Mam wrażenie, że dotyczy to częściej mężczyzn uwodzących na duchowość. Flirt – piękna sprawa. Mam na myśli uwodzenie, które nie prowadzi do miłości a wykorzystania. I braku odpowiedzialności na przykład za powołanie do życia człowieka.
Do pracy szamańskiej dopuszczają duchy, wcześniej prowadząc inicjację (do pracy szamańskiej nie inicjuje szaman czy szamanka, ci mogą wesprzeć ten proces, towarzyszyć, ale nie mogą nauczyć praktyki szamanizmu!). Jeśli praca ta rozpoczyna się z woli człowieka, bez asekuracji i prowadzenia duchów, w najlepszym wariancie jest pracą neoszamańską. Zarazem wpisane jest w nią ryzyko manipulowania osobami, które przychodzą. Zwłaszcza jeśli ktoś nazywa swoją pracę szamańską. To ryzyko zwodzenia, krzywdzenia, nadużywania, zasłaniania sobą źródła, spraszania duchów, które nie są opiekuńcze. Poszukująca osoba zostaje oszukana, niejako staje przed nią góra (autorytet, prowadzący), która zasłania źródło. I którą często trzeba obejść, pokonać.
Praca szamańska wymaga głębokiego oparcia w sobie, odzyskania pełni. Wymaga zdobycia umiejętności uzdrowienia siebie – wtedy można zacząć uzdrawiać innych. To nie znaczy nie chorować więcej, nie cierpieć – to znaczy umieć siebie ponownie uzdrowić. Oparcie pojawia się w polu czy bliskości osoby posiadającej ugruntowanie, oparcie w samej sobie. I odwrotnie, przy osobie rozchwianej, nie posiadającej równowagi, trzeba się więcej napracować, zużyć sporo energii by pozostać w dobrej kondycji. Od stanu ducha osoby prowadzącej zależy jak trzymana jest przestrzeń.
Praktyka szamańska nie idzie w parze z uzależnieniami. Te przypominają przebicie opony przed wyruszeniem w trasę. Uzależnienia zawężają pole działania, spraszają niechciane moce.
Neoszamanizm bywa cenny i korzystny. W uproszczeniu: jeśli uczysz się od ludzi, od szamanek i szamanów praktykujesz neoszamanizm. Jeśli uczysz się od duchów praktykujesz szamanizm.
Potrafisz to rozpoznać i stać Cię na uczciwość. Nie, nie jesteśmy wszyscy szamankami czy szamanami (tak jak nie wszyscy jesteśmy krawcowymi, matematykami, rolniczkami, pilotami).
Sporo było do osób prowadzących kręgi. Chcę odezwać się do osób, które w nich uczestniczą.
Proszę Cię – pamiętaj, że możesz swej nauczycielce i swemu nauczycielowi zadawać każde pytanie, zwłaszcza im! Masz prawo obserwować jak traktują innych, ludzkich i pozaludzkich. Nie daj się przy tym nabrać, że muszą być uśmiechnięci lub mili cały czas, to poza tych z oświeconym ego. Potrafimy milczeć i warczeć. Potrafimy mówić nie i wyjść ze spotkania, z kręgu, w którym ktoś narusza moje granice – zwłaszcza gdy to pierwsze spotkanie z nauczycielem lub nauczycielką, pierwszy prowadzony przez nich krąg, w którym uczestniczysz. Masz prawo zaufać swojemu ciału, które kurczy się lub otwiera. Masz prawo pytać: dokąd zmierzasz, gdzie chcesz mnie prowadzić i dlaczego w ogóle chcesz prowadzić? Może tak bardzo smakuje Ci medycyna, z której korzystasz że uzależniłeś się od doznać i serwujesz innym wyłącznie medycynę, zapominając, że ta – jeśli jest zewnętrzna – służy okresowo. A dostęp do najpotężniejszej medycyny pochodzi z żywego, zdrowego ducha i ciała. I czy naprawdę potrafisz rozpoznać zdrowego, opiekuńczego a nie jakiegokolwiek ducha?
Nie musisz być zachwycona i zachwycony. W trzymanej dla Ciebie uczciwej przestrzeni jest miejsce na spektrum emocji, a Ty masz możliwość dokonywania wyboru. Jeśli to moment w życiu, w którym potrzebujesz by ktoś prowadził Cię za rękę – spójrz na tę rękę. Na linie papilarne, na paznokcie, na to jakie gesty kreśli ta dłoń. Spójrz w oczy, sprawdź (zaklęcie brzmi „tylko żywemu patrz w oczy”).
Daj sobie chwilę w głębokiej uczciwości z tym co żywe i zdrowe. Jeśli Twoje wewnętrzne dziecko jest głodne, wystraszone, obrażone – zajmij się sobą. Zajmij się sobą naprawdę zanim zaczniesz pomagać innym. Nie zasłużysz na miłość pomagając innym. Nie musisz robić nic by zasłużyć na miłość. Pamiętaj proszę, że uzdrawia to co uzdrowione.
Zaklęcie brzmi: „nie daj się nabrać”. Jak nie dać się nabrać? Zacznij od wsłuchania się w swoje ciało, swoje doznania, swoje myśli, swoje wyobrażenia. Daj sobie dłuższą chwilę poza ludzkimi opowieściami i nazwij lub rozpoznaj swoją intencję. Gdy wybierasz się na warsztat, szkolenie, rytuał – sprawdź kto prowadzi, kim jest, jakie ma doświadczenie, umiejętności. Zbierz opinie. Masz prawo zaczynać w miejscu dystansu, rezerwy, nawet jeśli cała grupa entuzjastycznie podąża za instrukcjami osoby prowadzącej. Trzymaj swoją intencję sprawdzając czy wypełnia się – zmniejszysz w ten sposób ryzyko realizacji wypełnienia intencji osoby prowadzącej lub grupy, zwłaszcza jeśli te nie są jawne. Masz pełne prawo zrezygnować w trakcie ze swego zaangażowania – wiem, że bywa to opresyjne i wymagające. Dbaj o trzeźwość. Unikaj osób, które potrzebują w swej pracy pozostawać często poza trzeźwością i stale zmieniają swoją świadomość zewnętrznymi substancjami (rośliny są święte, tak, i mogą bardzo pomóc jeśli traktowane są jako medycyna a nie używka). Pytaj o ryzyko lub konsekwencje związane z udziałem w określonej aktywności oraz o najlepsze sposoby integracji. Nie dawaj się nabrać na słowa i tłumaczenie Twojego wewnętrznego procesu, snu, wizji, zwierzęcia mocy, kamienia i sposobu traktowania zaprzyjaźnionego kamienia przez osobę prowadzącą (swego ducha, swoje zwierzę, swój kamień poznasz w bezpośredniej relacji z nimi, a nie poprzez słowa osoby, która jest poza tą relacją). Własną zagadkę spróbuj nazwać swoimi słowami prosząc o wskazówki lub pytania i podpowiedzi a nie wykład o tym jak masz żyć. Nie daj się również nabrać na opowieść o oporze – ten czasami faktycznie powstrzymuje przed odważnym zaangażowaniem się w uzdrawiający proces, czasami jednak słusznie ostrzega i zniechęca przed wskoczeniem w niebezpieczny proces. Nie musisz nikogo dotykać czy przytulać, masz prawo zbliżać się powoli lub stać w miejscu. Posłuchaj swojego ciała – ono wie, czy chce być dotykane, przytulane i w jaki sposób. Przytulanie, dotykanie się to intymna forma spotkania, i jeśli dla Ciebie taka forma zarezerwowana jest dla bliskich Ci osób to wszystko z Tobą w porządku. Zrelaksuj się w swojej odmowie jeśli ją poczujesz. Masz również prawo zmienić zdanie, odejść na chwilę od plemienia, grupy – sprawdzić siebie, swoją intencję, samopoczucie i wrócić. Mądra prowadząca osoba nie tylko to zrozumie ale będzie również stwarzała na to przestrzeń. Unikaj gotowych odpowiedzi wyjaśniających jak masz być, czuć się albo jak wygląda prawdziwy duchowy świat, czy świat ducha (to nie są trzy piętra). Pamiętaj, że w duchowym świecie, również tym odległym od religii, jest również sporo wyznawców i sporo koncepcji. Dziel się wątpliwościami z osobą prowadzącą, grupą, plemieniem, a jeśli nie czujesz by było na to miejsce – z ukochaną, bliską osobą. Nazywaj rzeczy po swojemu i po imieniu. Jeśli masz wątpliwości – zatrzymaj się (zaklęcie brzmi „rozpoznaj nie podążaj”). Masz prawo powiedzieć: nie rozumiem, nie wiem po co mam to robić, jaki jest tego cel. Masz prawo nie uwierzyć w odpowiedź: zaufaj procesowi, poddaj się. Domykaj dla siebie proces jeśli osoba prowadząca tego nie zrobiła. Zadbaj o wylądowanie, integrację – to w tej przestrzeni możesz odebrać lekcje, podjąć decyzję, zrozumieć, nabrać mocy.
Ku jasności: nie jestem lepszy od Ciebie. Nie wiem za Ciebie jak żyć. Niszczę życie, zjadam je, zadeptuję, wytwarzam śmieci i ślad węglowy. Nie jestem lepszy od jakiegokolwiek człowieka. Popełniam błędy, tak jak ty. Cały czas się uczę. Zdarza mi się również uczyć innych. Im dłużej to robię tym większą dostrzegam w tym odpowiedzialność. Uczenie kogokolwiek w duchowej przestrzeni z mojej perspektywy jest służbą, nie biznesem. Nie straganem z niepotrzebnymi nam, ludziom, nowymi rzeczami, które powstały ze szkodą dla mamy Ziemi (marzy mi się festiwal, na którym sprzedawane byłyby tylko używane przedmioty). Ta służba jest formą nagości do bycia sobą. Świadomości źródła i drogi do źródła, przy czym w szamanizmie ani drogą ani źródłem nie są ludzie. Ci oczywiście mogą na nie wskazywać, i do niego podprowadzić, jednak jeśli udają źródło być może przede wszystkim szkodzą (w najlepszym razie nie pomagają).
Jeśli wciąż tu jesteś – dziękuję, że jesteś.
Bardzo jestem ciekawy Twego zdania.